piątek, 30 września 2016

Drugie urodziny Zuzi

30 wrzesień to dla mnie szczególna data. 2014 rok- przełomowy rok! 2 lata! A ja mam wrażenie jakby to było wczoraj. Pogoda taka jak dziś... słonecznie .
Wiesz tak szczerze powiem, nie lubię jesieni. Jesień to dla mnie początek końca czegoś. Wprawia mnie w nostalgię. Lubię tylko dwie daty, które niewątpliwie się w niej łapią 30 wrzesień to już wiadome i 4 październik- urodziny mojej mamy.
2 lata temu  nie...nie stresowałam się nawet, nie było na to czasu. Pod sam koniec porodu było ciężko, chciało mi się płakać, siły na wyczerpaniu. Położna powiedziała, że jak się skupię i będę jej słuchać to urodzę. I tak urodziłam, piękną i zdrową dziewczynkę o 22.30.
Mimo trudności jakie mnie potem spotkały, cieszę się, że był to poród naturalny. Taki jak chciałam.
A potem było już z górki. Poznałyśmy na sali Kasię i jej Zosię, a jeszcze później Hankę i Łukasza. I tak oto znajomość przetrwała do dziś. Bo fajni ludzie wiesz! Taka fajna z nich rodzina jak się patrzy.
I tak minęły 2 lata, pełne radości, ale też dni złości, zmęczenia czy końca cierpliwości. Ale takie jest macierzyństwo. Nie oblane lukrem.
Drugie urodziny chciałam spędzić inaczej. Bez zmywania, bez sprzątania,bez tego biegania w tą i we wtą . Chciałam, żeby było kolorowo, przestronnie, z balonami i innymi fajnymi akcesoriami. Takie, żeby Zuzia miała w oczach mnóstwo radości.
Wbrew pozorom to nie jest prosta sprawa znaleźć miejsce idealne. Takie miejsce poleciła mi Ania. Ania z naprzeciwka!dosłownie!Uf takie znajomości są czasem więcej warte, jak te wieloletnie.
Po krótkiej wizytacji na miejscu nie miałam wątpliwości. To jest to! Moodro&Bistro cafe w Katowicach. Miejsce cudowne, świeże i takie nowoczesne, przystosowane dla maluchów i dzieci. Może je znasz? Pewnie tak. Fajne prawda? Miła obsługa, miła właścicielka. Lekki tort na bazie mascarpone z malinami, pyszna lemoniada, świeże i zdrowe przekąski, a nie ciężka przetworzona żywność.Czego chcieć więcej?
O dekoracje postanowiłam zadbać sama. Od dawna miałam koncepcję co i jak chcę. Jakie papierowe słomki, jakie ozdobne pikery, jakie balony. Z tym jednym najważniejszym srebrnym w kształcie cyfry 2 przysporzył mi nie lada stresu. Hurtownia z której miał być zawiodła. Uratował Nas facebook i strona sklepu z gadżetami na imprezy, którą jakiś czas temu polubiłam. Szybki telefon,Pani obiecała, że kurier dowiezie na czas mimo, że się paliło już i paliło. Jak powiedziała tak się stało. Gdyby wiedziała jak bardzo jestem jej wdzięczna...
Impreza się udała. Zuzia bardzo zadowolona. Prezenty wspaniałe jak zwykle, nowe ubranka i kreatywne zabawki. Było tak jak sobie wymarzyłam.
No może nie wszystko w życiu jest idealne, mimo różnych porażek, ten widok jest dla mnie bezcenny. Mam najlepszą mamę i babcię, a Zuzia nie mogła mieć lepszych babć.


Ale dzisiaj córeczko życzę Ci tego co najważniejsze- zdrowia, bo jak jest zdrowie to można wszystko. Szczęścia, bo bez niego życie jest ciężkie. Spełnienia marzeń...narazie tych małych i cudownych, wartościowych ludzi wokół siebie.

Kocham Cię
Mama










wtorek, 30 sierpnia 2016

Czasowstrzymywacz poproszę! Raz!

Dzisiaj wybił na liczniku nam 23 miesiąc razem. Wyjątkowy to miesiąc, bo ostatni roczkowy. Miejsce na urodziny zarezerwowane - proste, domowe, a zarazem świeże i nowoczesne, a co najważniejsze dostosowane dla maluchów :), ozdoby prawie gotowe, prezent już upatrzony od dawna.
Łapię się za głowę i pytam w środku: kiedy to minęło? Nie wiem naprawdę....nie wiem... Kiedy zamknę oczy wszystko wydaje się jakby było wczoraj. Trochę smutek mnie ogarnia, że jest jedna rzecz w życiu, której nie da się kupić za żadne pieniądze. Czasu. Nie da się go nawet spowolnić. A im bardziej bym chciała, tym bardziej biegnie. Z drugie strony... gdyby nie czas, pewnie nie poznałabym Kasi i jej Zośki na sali poporodowej. Jakoś przeżyłam ten pobyt z perypetiami w szpitalu dzięki niej i naszym pogaduchom. Mogę bez wahania stwierdzić, że to znajomość 2014 roku. Cieszę się zawsze na te nasze spotkania. Nigdy nie mogę napatrzeć się na te nasze małe dziewczynki, obie z 30 września. Ciekawe czy zostaną kiedyś przyjaciółkami? To byłaby przyjaźń od urodzenia- naprawdę.

Delektowałam się tym ostatnim weekendem "wakacyjnym", sierpniowym.
Sobota w Wiśle z najważniejszymi - my i babcie, niedziela w parku na kocu już tylko we trójkę w towarzystwie smakowej lemoniady. Delektowałam się tym weekendem i myślałam. Każdy następny będzie inny, nie powtórzy się nigdy ten sam dzień ani miesiąc. Rok temu było inaczej, a za rok znowu będzie inaczej.
Odkąd zostałam mamą robię tysiące zdjęć. Stale, przy każdej możliwej okazji. Pan Mąż Augustyn czasem  denerwuje się, jak krzyczę, że brzydko wyszło. Ale myślę, że kiedyś zrozumie czemu tak bardzo mi zależało na uwiecznieniu tego czy tamtego i że żadna z tych chwil nie powtórzy się, a może nie tyle co nie powtórzy się, co nie będzie taka sama.
Pomyślałam też, że im bardziej skupiam się na upływie czasu, tym mniej go potrafię wykorzystać na maxa całą sobą. Marnuje ten cenny "czas" na myślenie o tym jak szybko to wszystko ucieka, zamiast cieszyć się tym co jest "tu"i "teraz". Tyle przed nami. Tyle planów do zrealizowania, tyle marzeń.
Ale ja boje się, że mogę nie zdążyć, że coś przegapię albo pominę. Czy będzie to w odpowiednim czasie? Dla mnie i innych?
Te marzenia i dalsze punkty, które chciałabym odhaczyć w swoim życiu, a przede wszystkim uśmiech naszego dziecka, dają mi motor do przodu, dalej i dalej.
Gdybym miała opisać mój świat, to mieści się on w kilku tych obrazkach.






A Ty chciałabyś zatrzymać czasem czas?

czwartek, 11 sierpnia 2016

Miłość i inne przypadki w czasach ciepłej wody w kranie

Byłam dzisiaj w końcu u fryzjera. Uwielbiam ten zapach włosów, ich zdrowy wygląd i odświeżony kolor blond. Ty pewnie też tak masz ? Wyjście do fryzjera jest dla mnie formą relaksu. Dlaczego? Bo mam swoją fryzjerkę już od 10 lat, ja znam ją, ona mnie i moje włosy. Nie muszę nic mówić, produkować się jak chce, gdzie chce i kiedy chce. Ona zawsze wie jak trzeba by było dobrze.
Ale ja nie o tym. Kiedy na mojej głowie pełnej pasemek z folią pracował kolor, czytałam gazety. Zawsze je dostaję.. kubek wody, kawę lub herbatę i coś słodkiego na ząb. Natrafiłam na tą, którą planowałam zakupić w sklepie. W końcu ją kupiłam, bo u fryzjera nie zdążyłam przejrzeć całej. Tam zaintrygował mnie pewien artykuł o nudzie ogólnej, takiej życiowej ale też takiej w poszczególnych aspektach naszego człowieczkowego życia.
Myślałam czy warto o tym napisać, w końcu nie udzielam się tu za często, bo czasu troszkę brak i nie tylko. Poza tym wszelkie treści jakie umieszczam tyczą się raczej dzieci, ewentualnie kulinariów. Pomyślałam jednak, że jest to jakiś ważny temat. Dla mnie. Ale może dla Ciebie też?

Nuda.. mówi się "w czasie deszczu dzieci się nudzą" "ludzie inteligentni się nie nudzą". Trochę w tym prawdy i nieprawdy.
Począwszy od dziecka - produkujemy się aby mu dostarczyć jak najwięcej atrakcji, wrażeń, zajęć , byle tylko się nie nudziło. By ominąć tylko znowu te bajki w tv. Tu podziwiam moją mamę ile jest w stanie wymyślać zabaw mojemu dziecku w ciągu dnia.
Ja nie jestem z cyklu tych matek oblanych lukrem, których dzieci od pierwszego dnia życia przesypiały całe noce, siedziały cicho i zajmowały się sobą. A jeśli ktoś w takie rzeczy wierzy- bzdura:)! Pod tym względem moje dziecko jest wymagające, potrzebuję ciągłych atrakcji, wyjątek ; towarzystwo dzieci. Każdy dzień to bój, by dziecko było zadowolone i szczęśliwe. Czasem są lepsze dni, a czasem gorsze kiedy niestety jest 0:1 dla mnie i na zbicie nudy, braku atrakcji czy kończącej się cierpliwości zostaje ta nasza szczęsna i nieszczęsna Peppa w tv czy na laptopie.
Kiedyś zanim jeszcze moje dziecko nie było tak świadomą istotą, zarzekałam się, że nie będzie oglądało tv itp itd. Wszędzie o tym trąbią, jakie to ogłupiające, jak niszczy wzrok, uczy złych nawyków i można byłoby tak wymieniać dalej i dalej. Dzisiaj każdy dzień z jak najmniejszą dawką bajek i telewizji jest dla mnie sukcesem. Na początku byłam wobec siebie bardzo surowa. Miałam ogromne wyrzuty sumienia, uważałam, że jestem niedoskonałą matką. Teraz jednak wiem, że staram się być jak najlepszą matką dla mojego dziecka. A bajki... no cóż rano ich plusem jest to, że pozwalają rano się ogarnąć, zrobić szybkie śniadanie. Na szczęście są książki, które Zuzia lubi i które potrafią zapełnić trochę czas.

Nuda w życiu i miłości. Dobry tekścik dla fajnie sprzedającej się książki albo filmu.  Dzisiaj czytając gazetę zrozumiałam, że nuda istnieje. Jest. Czasami dotyczy mnie, ale Ciebie pewnie również. Jest normalnym zjawiskiem. Ba! Nawet czasem potrzebnym. Bo "ciągła produktywność wcale nie jest dobra". "Nie musi być jej dużo, może być jak sól w potrawie, ale powinna być obecna w naszym życiu". Jak coś zaczyna męczyć, tkwimy w czymś zbyt długo, potrzebny jest zimny prysznic.
Poza tym zabawa wynika z nudy. Więc jeśli wyeliminowalibyśmy nudę nie mielibyśmy zabawy. Nuda czyni nas kreatywnym.

Nuda czasami pojawia się w związku. Zwykle dzieje się tak gdy popełniamy zasadniczy błąd w budowaniu tego związku. Gdy bycie ze sobą staje się taką oczywistością, że przestaje się dbać o siebie wzajemnie,a każde zaczyna patrzeć w swoją stronę. Przestajemy walczyć o związek, bo przecież był, jest i zawsze będzie. Czy aby na pewno? Gdy pomyślimy o tym głębiej okazuje się, że nie do końca, bo mamy swoje tajemnice i różnie spędzamy czas.

Może czasem warto zatrzymać się na chwilę w tym maratonie i pomyśleć co mogę zmienić albo zrobić już dziś, a co jutro, żeby ta "nuda" była tylko znajomą napotkaną na ulicy,a nie przyjaciółką.
A ty jak radzisz sobie z nudą? Dopada Cię czasem?

wtorek, 5 lipca 2016

Wakacje z dzieckiem

Uwielbiam podróżować, poznawać nowe miejsca, podziwiać piękne widoki, robić zdjęcia...baaa miliony zdjęć. Uwielbieniem do podróżowania zarazili mnie rodzice.
Od kiedy urodziła się Zuzia, nie miałam wątpliwości - Ja ani Pan Mąż, że chcemy zabierać ze sobą dziecko w podróże małe i te duże. Ja absolutnie nie jestem zwolennikiem przesiadywania w domu, trzymania dziecka pod tzw. kloszem. Uważam, że podróże kształcą, rozwijają Nas i naszą osobowość, otwierają na świat. Nawet takiego małego człowieka. Czynią go rezolutnym.
Mamy za sobą już drugie wakacje we trójkę.Oba wyjazdy mogę zaliczyć do udanych, choć troszkę odmiennych. Oba poza granicami naszego kraju. Rok temu były to wakacje na długo przed wyjazdem -zaplanowane, konsultowane z pediatrą i pełną listą niezbędników farmaceutycznych.
W tym roku była w naszej głowie świadomość wyjazdu jakieś 2 tygodnie przed wszak był to last minute. Rok temu Zuzka była jeszcze nie chodząca, w tym pełni świadoma i aktywna. Ja już z małym bagażem doświadczeniem, w tym roku podchodziłam do wyjazdu całkiem inaczej i spokojniej.
Bez względu gdzie wybieramy się z dzieckiem, czy są to wakacje w Polsce czy za granicą, warto jest mieć ze sobą niezbędnik małego podróżnika, tak aby żadna sytuacja nas niemiło nie zaskoczyło i aby zachować spokój ducha.

Ja robiąc listę podzieliłam rzeczy na kategorie:

1. DOKUMENTY

Z racji, że my do tej pory z Zuzią wybieraliśmy kraje Unii Europejskiej potrzebne nam były tylko dowody osobiste. Ale jeśli wybieracie się do Turcji, Egiptu czy innego kraju poza UE wymagane są paszporty.
Biorąc pod uwagę co dzieje się na świecie kompletnie nie ciągnie mnie do takich muzułmańskich krajów, a już na pewno z dzieckiem.
Lubię chuchać na zimne, więc zawsze przed wyjazdem wyrabiamy sobie karty E-KUZ, a oprócz nich wykupujemy ubezpieczenie zdrowotne w biurze podróże. Daje nam to duże poczucie bezpieczeństwa i komfort, że gdyby coś się stało i trafimy do szpitala, mamy ubezpieczenie na sporą sumę w euro.
Ja biorę ze sobą również książeczkę zdrowia Zuzi. Tam mamy kompletne informacje dotyczące szczepień i kiedy miały miejsce,

2. APTECZKA

Bez leków nigdzie się nie ruszamy ani bez telefonu do pediatry. W zasadzie odpukać nie chorujemy, przez 21 miesięcy zdarzyły nam się jakieś 3 katary.

Zabieramy ze sobą :

- leki przeciwgorączkowe np. Nurofen
- coś na katar np. Nasivin Soft
- coś do odciągnięcia kataru my akurat Sopelka
-coś na ukąszenia fenistil żel
-coś na komary Offem zabijam te paskudy
- w zeszłym roku nawet Orsalit na odwodnienia zakupiony został, zabraliśmy ze sobą i w tym tak po prostu -nieruszony
- termometr

3. AKCESORIA NA PROMIENIE SŁONECZNE

- krem z filtrem UV 50 , nie kupuje w aptekach, używamy drugi rok krem z drogerii -Lirene .
 Krem świetnie chroni. Zuzia nie jest bladym dzieckiem, ma  śniadą cerę, więc nie spotykają nas żadne oparzenia, a jej opalenizna jest czekoladowa.
- czapki/kapelusze. Ze słońcem nie ma żartów! Trzeba chronić głowę dziecka, szczególnie w godzinach południowych.
- okulary przeciwsłoneczne (to raczej dla starszych dzieci)

3. AKCESORIA DO WODY

- pieluszki do pływania
-koło/pontonik i inne zabawki do wody
- strój kąpielowy
- wanienka dmuchana do kąpieli ( my drugi rok korzystaliśmy z dmuchanej wanienki , świetnie się sprawdza w kąpieli i nie zmusza  do mycia dziecka w obcej wannie czy prysznicu)

4. AKCESORIA NA PLAŻĘ

- zabawki do piasku
-namioty, ręczniki czy inne akcesoria wg uznania
- buty do wody


5. JEDZENIE 

To już kwestia zależna od wieku dziecka i decyzji rodziców.

Mleko oczywiście to podstawa, albo zabieramy ze sobą biust albo mleko w proszku:)
Słoiki, jeśli do tej pory podawał je ktoś dziecku.
Na all inclusive na szczęście nie ma potrzeby myślenia o jedzeniu, a hotele coraz częściej myślą o dzieciach i można znaleźć dla nich specjalne menu. Paleta jedzenia jest tak szeroka, że zawsze można znaleźć coś dla największego niejadka. Grunt to mieć kontrolę, że coś jest świeże i czyste. Picie no raczej butelkowane, w wodzie zawsze może znaleźć się jakaś bakteria. Chyba, że jest to sprawdzona woda hotelowa.

6. DO SAMOLOTU
- wózek ( oddajemy go tuż przed samym wejściem do samolotu)
- przekąska dla dziecka
- ulubiona zabawka
- smoczek lub sprawdzone u Nas picie ( pomaga w sytuacji zmiany ciśnienia, w czasie gdy zatyka dziecku uszy, zmusza dziecko do odruchu połykania)
-kocyk ( jak pociecha zapadnie w błogi sen, można ją nim po prostu przykryć )

5. INNE

-PAMPERSY LUB NOCNIK
-CHUSTECZKI NAWILŻAJĄCE- BARDZO DUŻO! U NAS Huggies to numer 1. Przerobione różne te jednak najlepiej sprawdzają się
-ULUBIONE ZABAWKI

Dobry humor :)










niedziela, 29 maja 2016

ROCZNICA

Środek tygodnia. W domu rozgardiasz, zabawki leżą w każdym możliwym miejscu, w niedawno umytej kafelce widzę rozgniecionego banana a może to inny owoc? Wszędzie kurz. Ale jak to? 2 dni temu sprzątałam. Na nic nie ma czasu myślę sobie, ciągle gonitwa i walka z czasem, praca. O dobo dlaczego trwasz tylko 24 h? Obiad? Zaraz zaraz obiad, trzeba znowu wymyśleć co tu zjeść... Mnie tam wystarczy kanapka, ale mąż? Mąż nie może być głodny, tak ciężko pracuje... Wstaje wcześnie rano. Na pewno jest zmęczony.. biedny on. Trzeba znowu coś wymyslać, znowu... no nie.
U mamy było tak dobrze, spokojnie, bez stresu, bez myślenia o czymkolwiek, tak beztrosko.
Zmęczeni codziennością, obowiązkami, ciągłą gonitwą za czymś wkurzamy się na siebie. Żeby to tylko raz w roku! o nie nie. Kilka razy w roku trzeba wyrzucić żale, że się nie domyśla, nie robi tego jak myślałam czy chciałam. Znowu pełno okruchów po pokrojonej bułce czy chlebie, zrolowana mokra ścierka na blacie. Mówiłam no....powtarzałam. Nie zostawiaj, sprzątnij. Odśwież ścianę bo jest cała w plamach, no ile można czekać...powtarzałam bez efektu. Znowu dopłata za wodę, ale jak to? No tak to nie dość, że droga sama w sobie, to żona codziennie musi umyć włosy, nie zmywa oszczędnie. Znalazł się Pan idealny. O co Ci kurde chodzi gościu?

Mam dość , każdy ma swoje racje, nie dojdziemy do kompromisu, nie stanie na moim. Trzeba będzie się rozstać, po co się męczyć i męczyć i ciągle docierać.

O matko ! niedługo czerwiec... 15 czerwiec, to już 3 rocznica naszego ślubu. Kiedy to zleciało? Ale że niby już 8 lat razem jesteśmy? Nigdy z nikim ani nikt ze mną aż tyle nie wytrzymał.
Dzisiaj sobie myślę ile ten mój małż musiał się nieraz nasłuchać. Ile razy znieść focha, ile razy sam podniósł ton głosu. Chyba musi mnie kochać?! Ja w gruncie dobra kobieta, ale potrafię dać popalić, gdy mnie ktoś wkurzy potrafię pokazać pazurki i nieźle się wkurzyć!
Dzisiaj trochę trudno wyobrazić sobie inaczej, pomimo upływu czasu, wielu trudności, różnic i dziwnych życiowych sytuacji. To ten człowiek. Mój mąż. Kocham go, jest najważniejszym mężczyzną w moim życiu. Tyle rzeczy już przeszliśmy razem. Wiem, że mogę na nim polegać, że daje nam poczucie bezpieczeństwa -mnie i Zuzce. Jest świetnym ojcem. Uwielbiam patrzeć na ich relacje tata- córka. Niestety są rzeczy, których nie mogę zmienić. Nie wszystko od nas samych zależy. Dla mnie najważniejsze są te nasze m kwadratowe.
I choć myślę, że ludzie całe życie się docierają , my też, to najważniejszy jest kompromis. Trzeba po prostu umieć go sobie wypracować. Można się wkurzać a nawet trzeba oczyszczać czasem atmosferę, ale potem umieć ją łagodzić, kończąc dzień całusem w przysłowiowe czółko. Trzeba mieć poczucie, że "ja" to najważniejsza osoba. Nie, nie ja... nasze dziecko. Nasze wspólne wymarzone dzieło. Idealne, bo nasze.
Ile jeszcze przed nami planów, marzeń do zrealizowania!. Jeszcze taka długa, wspólna droga przed nami. Jak się na nie cieszę. Mam nadzieję, że te dwa najważniejsznie uda nam się zrealizować w przeciągu 2 najbliższych lat.
I nie wierzę w to gówiane, wieczne szczęście innych. Wy też nie wierzcie. Ja już dawno się z tego wyleczyłam, z facebookowego życia innych, ten ma to a tamta to. No chodzące ideały. Byle pokazać światu-niech zazdrości!. Chwalą się swoim idealnym, zaprogramowanym życiem myśląc, że mają się lepiej od innych. Choć czasem jeszcze emocje dają górę, mąż sprowadza na ziemię. Nie wolno żyć życiem innych, to tylko zatruwa nasz umysł.
Mamy cudowne życie, nasze życie. I mam wielką nadzieję, że nikt obcy i nie przychylny mi, nie będzie mieszał w tym naszym kotle.






Kocham Cię D.

sobota, 30 kwietnia 2016

LISTA PRODUKTÓW W NASZYM MENU

30 kwiecień, dzisiaj Zuza obchodzi 19 miesiąc życia. O matko 19? to już? Ale kiedy jak to? Czas  mnie do przodu jak szalony niczym wiatr i mam wrażenie, że przyspiesza coraz bardziej i bardziej. Te 19 miesięcy pozwoliło nam się już dość poznać, ale tak naprawdę to każdy kolejny tydzień, miesiąc przynosi nowe umiejętności, różne niespodzianki.

Po krótce mogę powiedzieć, że Zuza waży 10 kg ma ok 80 cm wzrostu.Wzrostu niestety nie byłam w stanie określić (ze stuprocentową dokładnością)z panią pielęgniarką w przychodni. Wszak Zuzanna jest w nieustannym ruchu, ona nie chodzi tylko biega. Wszędzie jej pełno. To bardzo pogodna dziewczynka. Czasami nie nadążam, skąd takie małe ciałko ma tak wielkie pokłady energii?! Ulubione słowa to tata, baja, koko, ojojojo, nie. Ulubiona bajka to Świnka Peppa czyli jej chrrrr chrrrr oraz Tomek i Przyjaciele.
Stan uzębienia na dzień dzisiejszy 11 zębów, a właściwie 11 jest w trakcie wyżynania.

 Wraz z upływem czasu menu Zuzki coraz bardziej się wzbogaca. Ma kilka swoich ulubionych produktów. Na szczęście nie mamy problemów żywieniowych. Zuzia je chętnie, są dni kiedy ma większy apetyt, a czasem co kot napłakał. Uwielbia mleko, owoce, buraki, wodę, makaron.
Nasza lista sprawdzonych produktów się stale powiększa, większość z nich polecana jest przez czytaj skład. 
A propo składu zawsze gdzieś tam sprawdzałam skład produktów, które będę spożywać ja i moi bliscy.
Odkąd stałam się rodzicem, mamą, a stary - tatą bardziej zagłębiamy się w to co kupujemy. Kierujemy się zasadą, że im mniej tym lepiej. Staramy się dobierać produkty żywnościowe tak aby nie było w nim substancji konserwujących tych słynnych ''E'', spulchniaczy, bez syropu glukozowo-fruktozowego itp itd.
Nie jestem zwolennikiem karmienia małego dziecka słodyczami, ale nie rozumiem pozbawiania dziecka przyjemności od święta, które możemy przygotować często w domu sami, albo kupując zwracać uwagę właśnie na skład. 
Sprawa żywienia dziecka to indywidualna sprawa każdego rodzica. Nie wnikam czy ktoś daje dziecku cukier, sól czy nie i w jakich ilościach. Nie wnikam czy ktoś tuczy swoje dziecko i uczy złych nawyków na przyszłość czy zachwyca się chudością swojego dziecka, bo eliminując pewne składniki wierzy w to, że dziecko będzie takie zawsze i że nigdy nie sięgnie po słodycze czy inne niezdrowe przekąski.  
My staramy się żeby Zuzi dieta była 

1. Zdrowa i treściwa
2. Urozmaicona
3. Kolorowa
4.Smaczna

Kierujemy się rozsądkiem, czyli staramy się uczyć zdrowych nawyków, wyboru co jest zdrowsze , a co mniej. Czego można jeść więcej, czego mniej, a czego raczej unikać. W kuchni staram się przyrządzać potrawy tak, aby Zuzia ciepło i miło wspominała swoje dzieciństwo, tak jak ja.
Jesteśmy jednak ludźmi i zdarza nam się grzeszyć :)

PIECZYWO

Staramy się naprzemiennie podawać pieczywo pszenne jak i razowe, tak aby dieta była właśnie urozmaicona. Są dni kiedy Zuzia woli '' jasne '' pieczywo czyli tą zwykłą przysłowiową bułę czy maślanego rogala i takie kiedy uwielbia chleb razowy np. z żurawiną.




 TŁUSZCZE

Używamy masła głównie z Mlekowity ( często są na nie promocje) lub po prostu to biedronkowe. Nie jestem zwolennikiem margaryny, która świetnie rozsmarowuję się na kanapce po wyjęciu z lodówki. Sama zostałam wychowana na maśle i chciałabym aby tak było w przypadku Zu.



Smażymy na maśle klarowanym lub oleju rzepakowym z oliwą z oliwek.


NABIAŁ

Zuzia kocha sery. To serowa dziewczyna, chyba ma to po mnie. Mogłabym jeść sery pod każdą postacią. Nasz sprawdzony nabiał to :


Serek twarożkowy składa się tylko ze śmietanki i kultur bakterii fermentacji mlekowej.
Nie posiada żadnych zbędnych dodatków, dlatego warto po niego sięgać.
 Podobnie ma się sprawa z bieluchem i jogurtem naturalnym .
Jeśli chodzi o śmietany to o dziwo kupujemy tą tescową pozbawioną karagenu, który ma większość śmietan.
W przypadku sera żółtego, nie znalazłam ideału, ale najlepszy wg Nas jest ten. Zawiera wprawdzie chlorek wapnia, który jest substancją poprawiającą konsystencję sera i wzbogaca go o wapń, ale nie jest szkodliwy dla zdrowia.

WĘDLINA

Wędliny na razie Zuzia za dużo nie je, właściwie prawie wcale, bo nie chce. Nie zmuszamy jej, czasami coś skubnie. Kupujemy w zaprzyjaźnionym sklepie mięsnym. W kwestii mięsa Zuzia jest miłośniczą piersi z indyka i na tym głównie bazujemy.


PRODUKTY ZBOŻOWE, ZIEMNIAKI I INNE.

Zuzia lubi ziemniaki choć nie jest to sympatia tak wielka jak wobec makaronów, ryżu czy kaszy jaglanej. Ziemniaki pasują jej raczej w wersji zapiekanej. Makarony staramy się podobnie jak pieczywo podawać naprzemiennie pełnoziarniste z tym jasnym. 


Nie kupuje kaszy jaglanej ekologicznej- bez przesady ;).

OWOCE I WARZYWA

Mamy małego pochłaniacza szczególnie owoców. Ulubione to banan, jabłko, kiwi, truskawki. Jeśli wasze dzieci niechętnie sięgają po owoce czy warzywa może warto uatrakcyjnić ich wygląd? Owoce są u Nas głównie przekąską lub drugim śniadaniem/ podwieczorkiem. Warzywa to głównie buraczki, surówka z marchewki i jabłka, reszta warzyw w postaci zup i kremów. Zuzia za szpinakiem narazie nie przepada, ale mam na to swoje sposoby. Jako, że lubi wyciskane soki i koktajle robię tzw,. shreka czyli koktajl z kiwi szpinaku typu"baby", łyżeczki miodu i cytryny.




DŻEM

Używamy jednego. Mój ulubieniec słodzony sokiem z jabłek. 100% owoców

KETCHUP

Używany w ilościach sporadycznych, ale bardzo lubiany. Może nie idealny, ale skład ma krótki.

PRZEKĄSKI

Grupa, która chyba wzbudza najwięcej emocji i kontrowersji. My zwykle kupujemy albo zabieramy na drogę takie. Ostatnia jest naszym grzechem paluszki, niestety nie mają składu jakiego bym sobie życzyła, ale jak pisałam wcześniej uważam, że od czasu do czasu nie szkodzi. Jeśli chodzi o słodkości, nie mamy problemu jako że ja piekę i wychodzi mi to( nieskromnie powiem) bardzo dobrze, Zuzia dostaje czasem kawałeczek szarlotki z polskiej szarej renety czy sernika. Tak tak! i jest tam cukier ;)! Nie daję czekoladek, aczkolwiek z nieoficjalnych źródeł wiem , że babci zdarzyło się dać kinder pingui. Nie ganię , troszkę skarciłam wzrokiem, choć wyznaję zasadę rodzice są od wychowywania, a babcie od rozpieszczania. Sama jeśli nią kiedyś zostanę pewnie też tak postąpię.




NAPOJE

Picie u Nas to herbata, woda czysta lub z miętą i limonką, a z soków to wyciskane lub poprostu stary ale jary BOBOFRUT.






Ile matek, dzieci tyle różnych podejść. Grunt to nie robić krzywdy sobie ani dziecku. Zachować umiar- to złoty środek, moim zdaniem.

Pozdrawiam,

M.